Wielkanoc w Spreewald 2016
To nie miał być Spreewald. Region ogórków, kanałów, łódek i seniorów wydawał mi się dość pospolity na świąteczny weekend. Pierwotnie miała być to bowiem bawarska część Frankonii (Franken) i wielkanocne studnie (Osterbrunnen). Ozdobione zielenią i kolorowymi pisankami na wielkanocny czas chodziły mi po głowie od dawna jako obiekt do zdjęć (jak to wygląda, warto zajrzeć do galerii na stronie miasta Heiligenstadt).
Nie jest do końca jasne, skąd wziął się ten zwyczaj. Najstarsze przekazy sięgają początku XX wieku. Być może, w ubogim w wodę regionie, ceniono wysoko miejsca, skąd można było ją pobrać i w ten sposób to okazywano. Z Frankońskiej Szwajcarii zwyczaj rozpowszechnił się po innych regionach i tak na przykład aktualny rekord Guinnessa w ilości użytych jajek do zdobienia studni (27 000) należy do Oberstadion, miejscowości położonej w Górnej Szwabii (Badenia-Wirtembergia).
Karkołomny plan zakładający wyprawę na dwie noce i dzień nie został jednak skonkretyzowany na czas. Pogoda miała być niepewna i ostatecznie plan poszedł w odstawkę. Dla zainteresowanych dodam, że studnie można oglądać od Wielkanocy przez kolejne dwa tygodnie.
Regionem, obfitującym w barwne tradycje wielkanocne (najczęściej katolickie) są też Górne Łużyce w Saksonii. Wielkanocna kawalkada (procesja konna) w Budziszynie należy do największych atrakcji regionu w ciągu roku. Pewnie dlatego na tydzień przez świętami trudno było znaleźć nocleg w przyzwoitej cenie. W nieprzyzwoitej też. Na trzy dni przed Wielkanocą portale rezerwacyjne informowały, że 80% miejsc jest już zajęte, albo że można skorzystać z okazji 20 kilometrów dalej. Jak długo rezerwuję noclegi, takiego wskaźnika jeszcze nie widziałam (EDIT 2024: już widziałam wyższe).
Procesje konne odbywają się w wielu miejscowościach, również w Polsce, na Górnym Śląsku. Oto jak wyglądało to w 2013 roku w Budziszynie. Czy ja coś wspominałam na temat niepewnej pogody? Po kilkunastu sekundach machania kamerą, zaczyna się właściwe nagranie.
W budziszyńskiej konnej procesji biorą udział ubrani w odświętne surduty i cylindry mężczyźni. Śpiewem w górnołużyckim języku oznajmiają radosną wieść Zmartwychwstania Pańskiego po okolicznych miejscowościach. Ale jak wspomniałam, nie tylko tam odbywa się uroczysta procesja. Poszukałam nieco bliżej (czyt. Brandenburgia) i znalazłam. W Zerkwitz, dzielnicy Lübbenau, też się podobna odbywa. A więc jednak Spreewald na święta 2016.
Podróż do Spreewald
Z Berlina (Berlin Ostbahnhof) do Lübbenau podróż pociągiem trwa około godziny. Ze stacji kolejowej do kościoła w Zerkwitz trzeba jeszcze pokonać na nogach 2,5 km. Dodatkowa zmiana czasu nie nastrajała optymistycznie. Procesja zaczynała się o 10.00, wcześniej zaplanowano nabożeństwo, zapraszając na nie wszystkich niezależnie od wyznania. Mając wybór, by na stacji Lübbenau być o 8.40, albo godzinę później, nieprzestawiony budzik zdecydował za mnie. Przecież zdążę. Dobrze chodzę, dam radę, na pewno nie zaczną punktualnie, krążą jeszcze kilka rund wokół samego kościoła. Spokojnie.
Na dworcu kolejowym Ostbahnhof pojawiłam się za to wcześniej niż planowałam. Przed każdą podróżą czy zwiedzaniem z grupą jest u mnie kawa (najczęściej w postaci latte macchiatto) i na nią, obojętnie co by się działo, musi się znaleźć czas.
Zatrzymując się przy wiosennej wystawce, pełnej żywych kwiatów, podszedł do mnie młody człowiek. Łamanym angielskim zaczął, że jest w wielkim kłopocie i czy mam może internet w komórce. Albo czy może zadzwonić. Okazało się, że pochodzi z Ukrainy i dzisiaj miał/musi jechać z kierowcą z Blabla do Wrocławia. Mój wolny, bo bezpłatny, internet niestety nie pozwolił na wiele działań. Poradziłam mu, by udał się do McDonalda, może tam będzie lepiej. Do końca też nie zrozumiałam, czy ma już tego kierowcę, czy chce dopiero poszukać, czy jak. Trudna sprawa, tak w Wielkanoc.
Do Lübbenau dotarłam z kilkuminutowym opóźnieniem. Pogoda piękna. Jak można się domyślić, mój bieg wzdłuż torów, osiedla bloków i w końcu ulicy prowadzącej bezpośrednio do centrum dawnej wsi wzbudzał zainteresowanie u nielicznych przechodzących. Mam wrażenie, że Niemcy nigdy nie przyzwyczają się do widoku takich dziwnych „turystów” jak ja – idących gdzieś w pola… Na około 200 metrów przed celem widzę tłumek ludzi i policyjny samochód. Sam kościół poza wieżą jest zasłonięty przez domy. Jednak coś tam się porusza, widzę końskie uszy, znaczy zaczęli rundy wokół świątyni. Na skrzyżowanie wpadam w ostatniej chwili.
Zerkwitz (Lübbenau)
Zerkwitz zostało przyłączone do Lübbenau w 1978 roku. Historia miejscowości związana jest od początku z istnieniem kościoła, wspomnianego w XIV wieku (Cerkwja, miejscowość w której znajduje się kościół). Obecna świątynia została wzniesiona w 1770 roku w klasycystycznym stylu, choć wnętrze prezentuje jeszcze styl późnobarokowy. Zachował się między innymi kamień pod chrzcielnicą, przypuszczalnie z XIII wieku, ze starego, średniowiecznego kościoła. Flaga, którą trzyma Zmartwychwstały Chrystus, przedstawiony w malowidle okiennym, posłużyła jako wzór do flag procesji. Zerkwitz to z całą pewnością jeden z ważniejszych celów na wielkanocny Spreewald.
Lübben (Spreewald)
Moim kolejnym celem był odległy o 6 minut jazdy pociągiem Lübben. Droga powrotna na dworzec była już znacznie spokojniejsza. Przy okazji, taka uwaga. Spreewald jest regionem, w którym najlepiej sprawdzą się rowery. To piękna kraina dla tych, którzy lubią naturę. Na piesze wędrówki odległości są zbyt duże, na samochód z kolei zbyt krótkie. Poza tym przemieszczając się tylko samochodem nie można w pełni doświadczyć uroków regionu. To unikalny rezerwat biosfery, wpisany w 1991 roku na listę UNESCO. Nie wszędzie dotrze się tu autem.
Lübben (Lubin) po raz pierwszy wspomniany został w XII wieku. O jego historii można dowiedzieć się między innymi w regionalnym muzeum, mającym siedzibę w pałacu na wyspie (Schlossinsel). Przyległy park to dobre miejsce na spacery i wypoczynek, szczególnie z dziećmi, szczególnie w czasie świąt. Lübben, położone pośrodku rezerwatu, to też dobry punkt startowy dla wielu wycieczek pieszych i rowerowych.
Na moście ponad Sprewą (Brückenplatz) zaczepia mnie ojciec czteroosobowej rodziny. Pyta, czy jestem stąd. Odpowiadam, że nie, ale może będę mogła pomóc. Lekko poirytowanym głosem, pyta, gdzie tu jest centrum i „coś do obejrzenia”, czy w ogóle jest? Pokazuję mu drogę w kierunku wysokiej wieży kościoła (Paul-Gerhardt-Kirche) mówiąc, że tam jest rynek. Z obawą, że może właśnie stamtąd wraca, dodałam jeszcze, jak dojść do pałacu i na wyspę. To niecałe pół kilometra stąd.
Kulanie jajek
Waleien (kulanie jajek) to wielkanocna zabawa do której potrzebne są: odpowiednio uformowany tor lub górka z piasku z wydrążonymi dołami, ugotowane, pomalowane jajka, słodycze lub drobne monety, stadko dzieci. Jajko pierwszego gracza ląduje w dole, kolejne dziecko stara się trafić w jajko poprzednika. Jeśli się uda, zwycięzca zabiera jajko i może grać dalej, otrzymuje też słodycze lub monety. Jeśli nie, jajko zostaje, a kolejny gracz stara się w nie trafić. Gra kończy się, gdy wszystkie jajka pozostaną na torze. By dzieci wiedziały, które jajka są ich, najlepiej, by przygotowały i pomalowały je samodzielnie.
Kolej na Drebkau
O Drebkau nic nie wiem, ale w lokalnym muzeum odbywa się wystawa pisanek i ozdobnych jaj z kolekcji dr. Lotara Balke. Z dworca to około 10 minut drogi, zaplanowana godzina wystarczyła w zupełności na obejrzenie zbiorów.
I jeszcze Burg (Spreewald)
To jeszcze nie koniec. Z Drebkau pociągiem pojechałam z powrotem do Cottbus, a tam przesiadłam się na autobus do Burg w Spreewaldzie. W Burg byłam przynajmniej kilka razy. Z pierwszej wizyty pamiętam mgliście tylko Wieżę Bismarcka, na którą zaprosili nas niemieccy harcerze podczas wspólnego obozu. Były też kajaki po Spreewaldzie i chociaż każdy dostał mapę, to podobno nikt nie zrobił wyznaczonej trasy. Po paru skrzyżowaniach obierało się drogę wg uznania. Do perfekcji opanowałam z koleżanką stawanie kajakiem w poprzek kanału i obracanie go z powrotem we właściwym kierunku. Później, szybciej było wysiąść (w większości mniejszych kanałów woda sięgała połowy uda) i obrócić go ręcznie. Takie wspomnienia z późnych lat 90. zeszłego wieku.
W Burg odbywał się wielkanocny festyn, a ja planowo zajechałam na ostatnią godzinę programu muzycznego. Ponieważ autobusy kursowały w odstępach półtorej godziny, starczyło czasu na spacer na pobliski cmentarz wojenny. W Burg, poza Wieżą Bismarcka, można udać się jeszcze do term (Spreewald Thermen, solanka), gdzie też raz miałam jedną grupę. Po tym jak wymarzli na łódkach (zimny początek sezonu), baseny jak znalazł, więc byli bardzo zadowoleni
Kłopotliwy powrót do Berlina
O 17.35 miałam autobus w kierunku Vetschau, gdzie przesiadałam się na bezpośredni pociąg do Berlina. Na Ostbahnhof powinnam być krótko po 19.00. Tzw. Kleinbus, który podjechał, był rzeczywiście mały, zabierał 8 osób. Kiedy dwa przystanki dalej dosiadła się kobieta z córką, mieliśmy komplet. Zapytałam kierowcę, co się dzieje, jakby chciało podróżować więcej osób. „A to wtedy wiążemy ich na linie i biegną za autobusem” :) – usłyszałam w odpowiedzi. Dziecko się przeraziło. Naprawdę, to dzwoni się po kolejnego kierowcę na dyżurze, i zaraz przyjeżdża. „Nikogo nie zostawiamy. Kłopot jest, jak chce wsiąść większa grupa seniorów, to jeździmy w tą i z powrotem. Bo grupy szkolne to się zawsze meldują, a seniorzy nie.” – dodał po chwili.
W Vetschau na tablicy pojawia się informacja, że pociąg w kierunku Berlina, nie zatrzyma się na stacji w Brand (Tropical Island), a w drugim kierunku wypadł z trasy. Nic jeszcze nie zwiastuje większych kłopotów. Dopiero w pociągu konduktor udziela informacji. Dojedziemy tylko do Brand i koniec. Tam będą podstawione zastępcze autobusy do Bestensee, skąd znowu będzie można przesiąść się na pociąg. Na trasie był wypadek, są poszkodowani.
Niestety po obiecanych autobusach ani śladu. Nie ma również nikogo z pracowników linii kolejowych (ODEG czy DB). Podjeżdżają tylko wezwane przez komórki samochody, którymi po kilka osób zabiera się do Berlina. I wahadłowiec z Wyspy Tropikalnej, którego kierowca ani myśli jechać przez Berlin. Zdezorientowani ludzie sami nie wiedzą czy lepiej stać na peronie czy przed stacją.
Po około godzinie podjeżdża pociąg w kierunku Berlin-Lichtenberg (DB). Nikt nie informuje, czy pojedzie dalej czy zawróci, ale przez okna nie widać, by ludzie szykowali się do wysiadki. Tłum wsiada, ja też. Z wózkami, z dziećmi, z rowerami, każdy fotel, każda przestrzeń między fotelami zajęta. Pasażer obok informuje, że pociąg dojedzie tylko do Halbe (między Halbe i Bestensee zatrzymano ruch). Ale w Halbe nikt nie każe nam wysiadać, jest tylko informacja, że czekamy. Po około pół godzinie, pociąg ruszył, co wywołało falę radosnych okrzyków wśród pasażerów. Bez przeszkód dojechaliśmy do Berlina, a ja miałam okazję po raz pierwszy wysiąść na stacji kolejowej Ostkreuz. Bo zawsze to tak tylko przez szybę się oglądało, a działa ona od grudnia zeszłego roku (2015). A pamiętam jeszcze tą stację bez zadaszenia, tylko dla kolejki miejskiej, i z trawą na peronie. I tak z dwugodzinnym opóźnieniem zakończyła się moja wielkanocna wyprawa do Spreewaldu.
Wielkanocny Spreewald 2024
Jeśli ktoś chciałby podążyć moimi śladami w 2024 roku, to informuję, że procesja konna w Zerkwitz odbywa się co roku w wielkanocną niedzielę o godzinie 10.00. Jeśli chodzi o Izbę Muzealną w Drebkau, to również prezentuje ona co roku wystawy wielkanocne, ale temat się zmienia. W 2024 roku można obejrzeć kolorowe blaszane jajka. Festynu wielkanocnego w Burgu nie widzę, ale generalnie Spreewald słynie ze swoich wielkanocnych tradycji i warto spojrzeć na oficjalną stronę z programem wydarzeń w regionie.
Źródła i przydatne linki:
www.kirche-luebbenau.de – Ewangelicki Kościół w Zerkwitz
www.luebben.de – oficjalna strona miasta Lübben
www.spreewald-info.de – wielkanocne zwyczaje w Spreewaldzie
www.sorbische-webstube.de – Izba Tkactwa w Drebkau
www.vbb.de – strona Związku Komunikacyjnego Berlin-Brandenburgia, bez planera online podróżujący środkami transportu publicznego niechybnie zginie