Szlezwik-Holsztyn

Land pomiędzy dwoma morzami

Szlezwik-Holsztyn (Schleswig-Holstein)

Powierzchnia: 15 800 km²
Ludność: 2,8 mln
Stolica: Kilonia

Szlezwik-Holsztyn. Jedyny land nad oboma morzami

Nad morze przedkładam góry i pewnie dlatego Szlezwik-Holsztyn nie był jednym z najczęściej odwiedzanych przeze mnie landów w Niemczech. W 2010 roku wyznaczałam sobie różne krajobrazy za cele, jak i pewne ekstrema i z tego powodu na mojej strasie znalazło się najdalej położone na północ większe miasto, Flensburg, oraz wyspa Sylt.

Gdzie rejestrują punkty karne?

Dziwne to były wyprawy. Podejmowane bez przygotowania, obejrzenia zdjęć czy nabycia minimalnej wiedzy o tym, co warto zobaczyć na miejscu. O Flensburgu wiedziałam tyle, że znajduje się tu ogólnonarodowa baza z rejestrem punktów karnych dla kierowców (Fahreignungsregister). Znany był mi również „flensburski lew” (Flensburger Löwe), pomnik, którego kopia stoi nad brzegiem jeziora Wannsee w Berlinie. Upamiętniał on pierwotnie zwycięstwo Duńczyków pod Idstedt w 1850 roku.

Spacer po Flensburgu był nieprzyzwoicie krótki. Przy zachmurzonym niebie, przeszłam się od dworca, na deptak do „pierwszej wody” i z powrotem. Po drodze minęłam kościół św. Mikołaja (Nikolaikirche), Kościół NMP (Marienkirche), Muzeum Żeglugi (Schiffahrtmuseum) i dotarłam do muzeum poświęconego stoczni we Flensburgu (Museumswerft Flensburg). Wszystko w dwie godziny rano, pomiędzy 6.30 a 8.30.

Port we Flensburgu © Viator Polonicus, Joanna Maria Czupryna

Sylt – miejscówka dla bogaczy

Głównym celem tego dnia była bowiem wyspa Sylt. O niej też nic nie wiedziałam, ale zafascynowała mnie grobla (Hindenburgdamm), łącząca stały ląd z wyspą i to, że jest możliwość dotarcia tam pociągiem. Wysiadających w Westerland witają ponadwymiarowe figury rodzinki, którą zdecydowanie mocno zawiało. Wzięty „na czuja” szlak, doprowadził mnie najkrótszą drogą nad morze, ale by zanurzyć stopy w morskich falach, czekała mnie jeszcze jedna bramka.

Wejście na plażę, na której mi zależało, było dla nie-rezydentów odpłatne i należało uiścić całe 3,5€ za tą przyjemność. Na plaży wykonałam jedno z nielicznych zdjęć samej siebie podczas całej podróży po Niemczech w 2010 roku. Do dzisiaj nie wiem po co. Może chciałam zaznaczyć, że jestem w najdalej wysuniętym na północ punkcie Niemiec. Wynik ten poprawiłam kilka lat później, bo do owego punktu było tak naprawdę jeszcze parę kilometrów.

EDIT 2023: jako ciekawostkę dodam, że obecnie wstęp na plażę dla tych, którzy nie nocują na wyspie i nie mają Karty Gościa, w którym ujęta jest opłata klimatyczna, kosztuje 4€.

Grobla Hindenburga (Hindenburgdamm) okazała się jednym z hitów 2010 roku, a Sylt został odhaczony do ponownej wizyty. Dopiero później, oglądając przeróżne reportaże i czytając przewodniki, odkryłam, że porwałam się na oazę bogaczy i nowobogackich, mekkę urlopowiczów z dużym portfelem. Nic dziwnego, że wstęp na plażę tyle kosztował.

Dworzec w Westerland na wyspie Sylt © Viator Polonicus, Joanna Maria Czupryna

Królowa Hansy

W 2010 roku odwiedziłam również Lubekę. Kiedyś fascynowała mnie historia Hansy, a poza tym miasto słynie z przepięknego ratusza i starówki, wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Tam po prostu wypadało zajrzeć. Jednym z najbardziej charakterystycznych zabytków jest też Brama Holsztyńska, przykład ceglanej architektury gotyku. No i któż nie słyszał o słynnych lubeckich marcepanach?

szlezwik-holsztyn
Brama Holsztyńska w Lubece © Viator Polonicus, Joanna Maria Czupryna

Szlezwik-Holsztyn – co jeszcze?

W kolejnych latach podjęłam wyprawę do Laboe. Była to jednodniowa wycieczka z konkretnym celem, czyli Pomnikiem Chwały Marynarki z przyległym mauzoleum poświęcony marynarzom wszystkich flot. Ponadto zwiedziłam na spokojnie Lubekę, oraz objechałam wszerz i wzdłuż wyspę Sylt. Na tej ostatniej dotarłam do najdalej wysuniętego punktu w Niemczech, choć do końca nie jestem pewna. Nie miałam ze sobą nawigacji, więc zaokrąglenia linii brzegowej mogłam wycenić tylko na oko.

Pomnik w Laboe © Viator Polonicus, Joanna Maria Czupryna

Inne atrakcje w Szlezwik-Holsztyn?

Kilonia jest jedyną stolicą landu, której nie miałam jeszcze okazji odwiedzić. Owszem, postawiłam tam nogę i to nie raz, ale tylko przesiadając się na dworcu. Jak do tej pory, nie znalazłam nic, co odróżniałoby to miasto od innych portów. Już więcej zainteresowania wzbudza we mnie Kanał Kiloński (Nordostseekanal), w szczególności, kiedy pokonują go olbrzymie statki, gdyż kanał nie jest zbyt szeroki. Z tego względu dość widowiskowe są wszystkie mosty ponad kanałem, których wysokość osiąga kilkadziesiąt metrów ponad poziomem wody. Osobiście mogłabym pomyśleć o wycieczce rowerowej wzdłuż kanału od Kilonii do Brunsbüttel, miejscowości położonej u ujścia Łaby nad Morzem Północnym.

Chętnie wróciłabym jeszcze raz na wyspę Sylt, tym razem, by zwiedzić muzea. Zaciekawił mnie też folklor rejonów nadmorskich, tradycyjna architektura i kuchnia (niestety dość droga). Dlatego myślę, że najdalej wysunięte na północ regiony jeszcze nie raz będą celem moich wypraw. Na pewno też odwiedzę wyspę Helgoland.

szlezwik-holsztyn
Statek wycieczkowy w Kiloni © Viator Polonicus, zdjęcie Gero Grube
Więcej na podobny temat?
Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.