Soja i żeń-szeń
Wygląda na to, że przyszło mi mieszkać w wyjątkowym, rolniczym regionie (Paju, na północy kraju). Tutejsze płody rolne mają taką renomę, że zasługują na własny festiwal co roku. Zatem w październiku 2017 roku zbierałam żeń-szeń w strefie zdemilitaryzowanej, a już tydzień później obwiązywałam sojowe bryły w Imjingak.
Soja zawsze modna?
Moje najwcześniejsze sojowe wspomnienia sięgają lat szkolnych, oczywiście w Polsce, kiedy to w osiedlowym warzywniaku można było dostać orzeszki sojowe. Zapakowane w ordynarny i zawsze zatłuszczony woreczek foliowy były tanie, ale pozostawały przysmakiem drugiego rzędu. To znaczy, że kupowało się je, kiedy już nie wystarczało na nic innego.
Długo myślałam, że głównym produktem soi są właśnie orzechy, że rosną one w takiej postaci na krzewach, a do spożycia się je lekko praży. Dopiero potem nastał szał sojowych produktów jako zamienników mięsa dla wegan i wegetarian. Jeśli dorzucić do tego zacięte walki, dotyczące zmodyfikowanej żywności oraz sojowy sos do sushi, to na tym by się kończyła moja bardzo powierzchowna znajomość z ziarnami soi.
Dzisiaj zerkam na broszurę igrzysk olimpijskich w Pjongczang i co widzę? Certyfikat „Printed with soyink” (ang., do wydruku użyto sojowego tuszu). Myślę sobie, czego to Azjaci nie wymyślą. Tym razem to jednak nie oni, a Amerykanie. Do eksperymentów zmusił ich kryzys paliwowy w latach 70. ubiegłego wieku, a sojowy atrament okazał się sukcesem. Kiedyś chętnie przyjrzę się tej historii. Na festiwalu nie było jednak popisów piórem, a chochlą i łyżką.
Sojowe szaleństwo
Na stoiskach nie było sojowego atramentu. Za to całkiem sporo przeróżnych maści, mydeł i kosmetyków. Ale powiedz, z czego Koreańczycy nie robią kosmetyków?
Przy tym stoisku przyszła mi na myśl wielka miłość Koreańczyków do wszelkiego rodzaju preparatów odżywczych i wzmacniających. Sojowe tabletki? Czemu nie. Tylko na co?
Z błędu szybko wyprowadziła mnie sprzedająca, podsuwając pod nos miseczkę z czekoladowymi drażetkami. A gdzie soja? Jest w środku, oblana czekoladą. Przypomniały mi się orzeszki z dzieciństwa i wzięłam pięć paczek. Uprawiana w DMZ soja w żadnym razie nie powinna być przysmakiem drugiego rzędu.
Więcej wspomnień z dzieciństwa
Zbliżał się czas lunchu i akurat zatrzymaliśmy się przy stoisku, gdzie miłe, starsze panie wydawały „coś” ciepłego do spożycia. Kleik z soi. Przed oczami stanął mi rząd stoliczków, krzesełek, dzieciarni w kolorowych rajtuzach i głębokie talerze MLECZNEJ z ryżem. Dużo talerzy mlecznej, najczęściej niedojedzonej. Jeżeli też mieliście takie w przedszkolu, to wyobraźcie sobie, że kucharka zapomniała posłodzić i otrzymaliście to:
Każda potrawa się sprawdzi, jeśli tylko poda się ją w odpowiednim czasie i miejscu. Przypuszczam, że gorący kleik z termosu na zimowym szlaku w górach, to byłby rarytas. Jeszcze chwilę sprzeczałam się z Miłym, że do przygotowania potrawy na pewno użyto normalnego mleka, bo smak nasuwał mi podobne skojarzenia. Ale następnego dnia na targu Gwangjang w Seulu, ujrzałam tę tajemniczą maszynę i już nie było wątpliwości.
Co więcej, jeszcze będąc na festiwalu próbowałam swoich sił „na sucho”, ale jakoś nie skojarzyłam białej papki z żarnami, sądząc, że tutaj powstaje od razu sojowy proszek.
Poza chodzącym „sojkiem”, symbolem festiwalu były również charakterystyczne kamionkowe dzbany z pokrywami (onggi), w których przechowuje się między innymi pastę z soi lub sojowy sos (w buddyjskich świątyniach sosy przechowywane są od 70 lub 100 lat). Taki dzban z sosem mam też u siebie na werandzie, ale nie ma z niego użytku. Może czeka do tej 70-tki.
Festiwal Soi w Paju
Festiwal Soi w Imjingak (Paju Jangdan Soybean Festival, 파주장단콩축제) odbywa się zawsze w ostatni weekend listopada. W 2017 roku była to już 21. edycja. Mimo nieciekawej pogody i przenikliwego zimna, odwiedza go naprawdę imponująca ilość osób. Normalnym jest zabieranie ze sobą wózków na większe zakupy. Praktycznie co druga rodzina ciągnęła go za sobą. Szybko wypełniły się one kilkukilogramowymi workami z ziarnami.
Tyle sojowych opowieści. Wypada zabrać brykiet do domu, powiesić w schowku i niech się suszy.